images--desert_greyNa mój grzbiet trafiła turystyczna kurtka tekstylna Rebelhorn DESERT. Testowałem ją na wyprawie przejeżdżając ponad 8000 km. Poniżej postaram się przedstawić jej słabe i mocne strony, podsumowując w kilku zdaniach czy warto wydać swoją kasę na tę właśnie kurtkę.

 

 

Na pierwszy ogień – doznania estetyczne, czyli WYGLĄD

Kurtka oferowana jest w dwóch opcjach kolorystycznych: czarnej i szaro-czarnej. Ja testowałem tę drugą. Pierwszy kontakt jest naprawdę pozytywny: krój, dobór kolorystyczny, mnogość kieszeni, ściągacze na rękawach, zamki wentylacyjne, dopinane body, dzięki któremu nie podwiewa kurtki; wszystko to robi dobre wrażenie. Kurtka ma prosty krój, natomiast zastosowanie kilku odcieni materiału, nitek i wyszywanych informacji o wentylacji sprawia wrażenie produktu dynamicznego i ciekawego.

Rebelhorn DESERT posiada dwie podpinki, membranę przeciwdeszczową i ocieplacz. Ich montaż jest bardzo prosty i intuicyjny. Oczywiście można dowolnie konfigurować warianty, wybrać podpinkę przeciwdeszczową lub ocieplacz, albo obydwie razem.  Podpinki wpinane są na zamek błyskawiczny oraz zatrzaski. O bezpieczeństwo dbają protektory na łokciach oraz wzmocnienie piankowe na plecach.

Bardzo ważna rzecz – KOMFORT i WENTYLACJA

Krój kurtki oraz dodatkowe ściągacze na ramionach i w pasie z możliwością regulacji dobrze spełniają swoje zadanie. Dzięki nim można dostosować szerokość rękawów i obwód w pasie w zależności od budowy anatomicznej jeźdźca oraz używanych w danym momencie podpinek.

System wentylacji opisany przy suwakach „Pro Air” spełnia wystarczająco swoje zadanie. Mamy możliwość używania pięciu punktów wentylacyjnych: dwóch na rękawach, dwóch na klatce piersiowej oraz jednego na plecach, umożliwiającego uchodzenie wentylowanego powietrza i zapobiegającego tzw. ”nadymaniu” się kurtki . Zapięcie stanowią: zamek błyskawiczny, rzep pionowy oraz dodatkowe zatrzaski powodujące super odporność na przewianie.  Przetestowana w 45 stopniowym upale wentylacja spełniała swoje zadanie.

Test przebiegał nie tylko w wysokich temperaturach i słońcu. Kurtka wraz z podpinkami doskonale sprawdziła się również w deszczu, gdy podczas kilkudziesięciu-minutowej jazdy w mocnej ulewie w dalszym ciągu zapewniała „suchość”. Wykorzystanie dwóch podpinek doskonale sprawdziło się w wysokich górach, gdzie leżał jeszcze śnieg a temperatura spadała do kilku stopni. W nawet tak srogich warunkach podpinki zastosowane w kurtce pozwoliły podróżować w komfortowych warunkach.

Poręczność, przydatne detale i trwałość

Wspomniałem wyżej już o mnogości kieszeni. Rebelhorn DESERT posiada cztery kieszenie z przodu, jedną dużą z tyłu oraz dodatkowe kieszenie wewnętrzne i przydatny mały mapnik na lewym rękawie. Wszystkie kieszenie zamykane są na zamki lub sprytne rzepy. Ilość schowków jest naprawdę wystarczająca.

Kilka ładnych tysięcy kilometrów w rozmaitych warunkach pogodowych naprawdę wystawiło odzież na poważny test. Tutaj niestety minus za wykończenia oraz użyte materiały. Po zakończonej wyprawie kurtka nosi ślady zmechaceń na końcach rękawów oraz zapięć, dodatkowo dają o sobie znać słabe nitki i strzępiące się rzepy.

Moim zdaniem:

Rebelhorn DESERT  to kurtka, która oferuje bardzo dużo za nieduże pieniądze. Wygląd, kolorystyka, komfort, kieszenie, ściągacze, podpinki i potrójne przednie zapięcie to walory które ciężko podważyć.  Jakość wykonania nie leży na najwyższym poziomie ale weźmy pod uwagę cenę oraz niewątpliwe zalety opisane powyżej…

Kurtka Rebelhorn Desert testowana na wyprawie „Motorismo Kaukaz Trophy 2012”

Cena: 599zł

Autor: Dawid Pauszek